Samoocena przy chorobie

Sama nie wiem od czego zacząć, więc najlepiej zacznę od początku ;)
Odkąd pamiętam zawsze byłam inna, ludzie mówili nawet, że dziwna i niechętnie spędzali ze mną czas, ale czasem była chociaż jedna osoba która niestety prędzej czy później również odchodziła, nigdy nie wiedziałam co odstrasza ode mnie ludzi, może moja szczerość? Tak sobie to wszystko tłumaczyłam płacząc całymi dniami w domu i słuchając dołujących piosenek.
Kiedyś byłam osobą dosyć zamkniętą i chyba sama nie dopuszczałam do siebie ludzi...
Jak dowiedziałam się o łuszczycy było jeszcze gorzej, nie chciałam się z nikim spotykać bo zobaczą, będą gadać, będą się brzydzić... Miałam jedną "życzliwą" osobę, która wpadła na genialny pomysł któregoś lata, kiedy znów płakałam, nie chciałam wyjść z domu "bo widać mi plamy".
Pewnie ciekawi was na jaki pomysł wpadła? ha! nic wymyślnego po prostu zaczęła mi zakrywać plamy na plecach zwykłym podkładem, a ja? ja czułam się dziwnie, strasznie brzydziłam się siebie samej dotknąć a ona niczego się nie brzydziła i gołą ręką wsmarowywała podkład...
Już wtedy powoli zaczęłam się z tym wszystkim oswajać chociaż dalej często płakałam i obwiniałam łuszczycę o brak znajomych. Moje myślenie o łuszczycy tak naprawdę zaczęło się całkowicie zmieniać po dosyć przykrej sytuacji, a mianowicie, był to koniec gimnazjum, byłam dumna, bo miałam przystojnego faceta, kilka koleżanek, stawałam się pewniejsza siebie aż do czasu... kiedyś mój ówczesny luby zauważył jedną z większych plam na łydce, oczywiście spytał co to? Odpowiedziałam "uczulenie"...bałam się jego reakcji i jak się później okazało miałam powody... a dlaczego? Już wyjaśniam, pewnego pięknego dnia poszliśmy sobie pić, a ja zawsze miałam  "słabą głowę" więc szybko włączył mi się humorek do zwierzeń, przyznałam mu się, że to łuszczyca a nie uczulenie i że głupio mi że go okłamałam, nic nie odpowiedział jakby udał, że nie słyszy. Kilka dni później zakończył nasz związek i wyzywał mnie od brudasów itp.  Powiedziałam sobie wtedy dość!
Nie chciałam dłużej ukrywać się przed światem, było mi ciężko się przełamać ale w końcu krok po kroku zaczęłam się otwierać, od tamtej pory gdy ktoś mnie zapytał co mi jest odpowiadałam, że to łuszczyca ale już nie bałam się, już miałam gdzieś reakcję ludzi, nie zależało mi na nich, po co mi fałszywi "przyjaciele" przecież prawdziwym nie będzie to przeszkadzać.
Mega zdziwiona byłam, bo większość ludzi naprawdę nie reagowała źle, byli ciekawi czy to zaraźliwe od czego "to się robi" itd. Mam wrażenie, że kiedy ludzie zobaczyli że zaczynam się zmieniać i nie jestem już taka zamknięta zaczęli mnie lepiej traktować, już miałam więcej znajomych częściej wychodziłam z domu, moje czarne ubrania zaczęły znikać a na ich miejsce pojawiło się troszkę kolorów.
A jak doszło do tego że jestem taka jak teraz? Czyli szczęśliwa i odważna?
Ciężka praca nad samą sobą, przede wszystkim polecam czytać blogi.książki osób niepełnosprawnych które coś osiągnęły. Oni naprawdę potrafią podnieść na duchu, nie warto tkwić wśród ludzi którzy ciągną nas w dół, musimy szukać tych którzy wyciągną nas na wyżyny i tego się trzymajcie!

Jeśli chcesz, podziel się ze mną swoją historią, na pewno przeczytam i odpowiem :)

Komentarze

  1. Najlepszym lekiem dla człowieka jest drugi człowiek :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestes wielka :) !!! Natknęłam się przypadkiem na Twój blog :) Kochana ja mam męża który kocha mnie taką jaka jestem a ja samej siebie nie potrafię zaakceptować :/ rok temu dowiedziałam się że mam łuszczyce i nie potrafię się jeszcze otwarcie przyznawać co mi jest :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w końcu ją zaakceptujesz mi też to zajęło troszkę czasu :) trzymam kciuki !

      Usuń

Prześlij komentarz