Przygoda z astmą


Witajcie kochani!
Chcę wam dziś opowiedzieć o tym jak zaczęła się moja "przygoda" z astmą.
Zaczęło się dosyć niewinnie, ponieważ nic nie przepowiadało tego, że zachoruję na dosyć poważną chorobę.
Od zawsze kochałam zwierzęta i miałam ich mnóstwo. Przez mój dom przewinęło się już kilkadziesiąt jak nie ponad setkę gryzoni i ryb, miałam również 3 psy (oczywiście jeden po drugim)
Moja sąsiadka od dłuższego czasu miała papugi bardzo mnie interesowały te ptaki, pięknie ubarwione, śpiewające więc zamarzyły się i mi. Po wielu prośbach i błaganiach w końcu się udało, u sąsiadki wykluły się młode więc nie wiele myśląc skombinowałam klatkę i zamieszkały u mnie dwie papugi, jak się później okazało nie na długo, ponieważ zaczęły mnie przeokropnie uczulać, zaczęłam częściej chorować (ogólnie zawsze byłam chorowita) w końcu postanowiliśmy oddać moje ptaszyska, niestety i to nie pomogło w zahamowaniu chorób, w końcu w wieku 8 lat zachorowałam poważnie na zapalenie płuc, oczywiście wylądowałam w szpitalu (do teraz mam uraz) nienawidziłam tych wszystkich lekarstw podawanych przez wenflon, uczucie wlewającego się zimnego płynu do żył nigdy nie było przyjemne (aż teraz zaczęły mnie wszystkie boleć :D) Przesiedziałam w tym szpitalu miesiąc i zostałam wypisana ze stanem DOBRYM! ale coś ten stan nie był zbyt dobry skoro kilka dni później zaczęłam się tak dusić, że aż traciłam przytomność. Na całe szczęście zawsze obok była mama i chociaż była mega przerażona to starała się mnie uspokoić żebym mogła złapać oddech,
udałyśmy się jak najszybciej do lekarza rodzinnego po skierowanie do alergologa, gdzie jak mnie zobaczyła pani doktor to była przerażona i zarazem zła jak można dziecko w takim stanie wypisać do domu, no ale od razu zaczęły się badania spirometria itd. Żałuję, że nie wiem gdzie są wyniki badań z chęcią bym się nimi podzieliła- moje płuca były sprawne może w 20% ...
jak się później okazało wspomniane przeze mnie papugi przyczyniły się do uaktywnienia mojej choroby, nawet nie zdawałam sobie wtedy sprawy jak bardzo byłam uczulona na niektóre zwierzęta, a jak kazano mi pozbyć się ich byłam załamana, na całe szczęście pozwolili mi zostawić psa...
Zrobiliśmy testy alergiczne które wykazały ze najbardziej jestem uczulona na trawę, brzozę, żyto, pierze i kurz (witajcie papugi :p) Nie pamiętam już nawet nazw moich pierwszych inhalatorów wiem tylko ,że nie miałam ich długo, później dostałam Pulmicort i Foradil i to ich używałam przez kilkanaście lat, obecnie używam Symbicort.
W leczeniu zastosowaliśmy również szczepionki odczulające. Nienawidziłam tego, te jeżdżenia autobusami do lekarza, kłucia ręki, to jak mi puchła, była gorąca... ratowały mnie wtedy tabletki zyrtec, niestety nie dokończyłam tej kuracji ale o tym w następnym wpisie.
Moja odporność była mega osłabiona, tydzień chodziłam do szkoły, dwa tygodnie byłam chora i było tak aż do liceum, dopiero na studiach się nieco uspokoiło.
Wiosna i lato powinny być najlepszym okresem w dzieciństwie dla mnie niestety były udręką, wtedy wszystko zaczyna kwitnąć, więc i moja alergia dawała się we znaki, kiedy wszyscy bawili się w rzucanie skoszoną trawą ja trzymałam się z dala od niej, zazdrościłam tym wszystkim dzieciakom, że sobie biegają po łąkach i nic im nie jest a mi po kilku metrach już brakowało tchu. Moja kondycja słabła z roku na rok, zaczęłam się poddawać, nie chciałam się męczyć i pokazywać ludziom z klasy jak się podduszam, dlatego najpierw miałam zwolnienie z ćwiczeń wysiłkowych a w 3 liceum już całkowicie z w-fu.
Tak było wtedy łatwiej, teraz z perspektywy czasu żałuję, przecież wielu sportowców ma astmę i daje radę a ja się poddałam, a że inhalatory mocno sterydowe moja waga szybko szła w górę, jeszcze jak coś ćwiczyłam nie było źle, gimnazjum skończyłam z wagą 49 kg, obecnie ważę 90kg czyli mam  już otyłość co niestety nie nastraja pozytywnie.
Kiedy już się czułam fajnie tak, że moje płuca były już sprawne w prawie 100% odpuściłam sobie inhalatory i było wszystko ok ale również do czasu, ponieważ głupia zaczęłam palić papierosy, na początku nie było tego dużo, kilka razy w miesiącu jak szło się na tzw. "melanże" do piweczka fajeczka idealnie mi pasowała, no i zaczęły się znów problemy, teraz już nie palę i czuję się lepiej i naprawdę polecam to wszystkim.
Obecnie nie mogę biegać, po kilku metrach umieram, jeśli nie wezmę inhalatorów źle mi się oddycha w szczególności w nocy, nie raz się już podduszałam, dlatego powiedziałam dość...



Jestem bardzo ciekawa jak zaczęła się wasza historia z tą chorobą, a może macie znajomych którzy się zmagają z astmę ? 


Komentarze

  1. Moje biedne ;_;".
    Astma i cukrzyca to chyba dwie najbardziej uprzykrzające życie choroby :/. Da się z nimi żyć ale za jaką cenę ;_;.

    Za palenie papierosów powinnaś biegać po polu minowym :|. Zafunduje Ci to kiedyś, zobaczysz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz dopiero zauważyłam co napisałaś haha astma i łuszczyca nie cukrzyca kochana :*

      Usuń
  2. http://pamietnikmaturzystki.blog.onet.pl/2012/03/16/odczulanie/

    http://meringuelayercake.blogspot.com/2012/06/przerywamy-nadawanie.html

    Moja historia zaczęła się tak. Też astma... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dosyć podobnie... nie zazdroszczę tej przygody przy odczulaniu ja bym chyba z samego strachu umarła haha :D

      Usuń

Prześlij komentarz